Do Masarykowej Chaty zawsze chciałam się „wszkrabać”. Przejeżdżając wieczorem przez Zieleniec patrzyłam z dołu na miejsce pod gwiazdami, dla którego wszystko inne było poniżej. Tam pod niebem jest schronisko które postawiono o kilka kroków od słupków polsko- czeskiej granicy. Schronisko jest pięknie położone, ponad Zieleńcem. Dla chętnych spacerowania po górach i lesie, stoi na skraju lasu i na szczycie góry Šerlich. Dla zmotoryzowanych turystów, oferuje parkingi. I wszyscy są zadowoleni.
Zieleniec to dolnośląskie królestwo nart. Zimą obiecuje długi sezon, a latem ma kilka pomysłów na wędrówki po Górach Orlickich i uprawianie turystyki rowerowej i innej. Podchodzenie nartostradami od parkingu po naszej stronie jest uciążliwe i dość strome, wjazd wyciągiem nie wchodził w rachubę. Najodpowiedniejszy był szlak biegnący zygzakami przez las. Pierwszy spacer był bez mapy, bo właściwie wszystko było jasne i oznakowane. Jakież było moje zdziwienie kiedy dotarłam do szczytu i schroniska imieniem czeskiego męża stanu - czyli Tomáša Masaryka, bo zobaczyłam dwa duże parkingi z samochodami, w odległości może dwustu metrów od schroniska. Kilka samochodów stało też pod samym budynkiem.
Za pierwszym razem widok był zamglony. Próbowałam cokolwiek zobaczyć, bo z pobliskiego punktu widokowego można oglądać Góry Bystrzyckie, Masyw Śnieżnika i Czechy. Patrzyłam w kierunku, w którym spogląda z cokołu Tomáš Masaryk. Wpatruje się w dal. Ma przed sobą cały swój kraj a najbliżej Wielką Desztnę (Velká Deštná) z otwartą rok temu wieżą widokową do której można dojść wydłużając spacer o 3,6 km w jedną stronę. Mgła podniosła się i ujrzałam zalesiony szczyt i wieżę. Niestety nie widziałam górskich krajobrazów Czech J. Za drugim razem był ciepły słoneczny dzień, po schroniskowej łące czeskie turystki spacerowały w klapeczkach, sandałkach i zwiewnych sukienkach. Dzieci jeździły na kolorowych, trójkołowych rowerkach z plastiku, a pieski bawiły się rzucanymi zabawkami. Dla kontrastu, wychodziłam z lasu w zabłoconych butach, po nocnych opadach deszczu. Pomimo słonecznego dnia krajobraz był zamglony, więc nie widziałam na co spogląda ze swojego cokołu prezydent Masaryk.
W schronisku maseczki nie są wymagane, środki odkażające znajdują się przy wejściu. W dużej sali panuje przyjemna atmosfera. Kelnerki uwijają się między stolikami, bo w czasie pandemii nie przyjmują zamówień za barem. Trochę mówią po polsku, menu też jest przetłumaczone na język polski i płacić można w złotówkach. Choć mają wiele dań, ja byłam wierna knedlom z jagodami. Są dużo większe niż nasze. Na danie przypadało trzy sztuki, polane masłem i posypane cukrem pudrem. Pyszne i taka ilość jest wystarczająca.
Schronisko zbudowane w okresie międzywojennym w latach 1924 – 25 przez Klub Czeskich Turystów. Dziś Masarykowa Chata zmieniła trochę swój profil usług, bo oprócz tego że może gościć turystów chcących zanocować, czy przyjeżdżających tylko na obiad, to organizuje się tu przyjęcia weselne, imprezy firmowe i inne. Przyglądałam się wnętrzu schroniska. Na środku sali ustawiono rzeźbiony słup który podpiera sufit. Na drewnianych ścianach wiszą fotografie, między innymi z czasów budowy schroniska. Z wielkiego obrazu spogląda sam Masaryk, który był pierwszym i najdłużej urzędującym prezydentem Czechosłowacji. W młodości interesował się kulturą polską i nauczył się języka polskiego. Niestety stosunek Masaryka do Polaków i Polski z czasem się zmienił w niechętny a nawet wrogi. Uważał że po przewrocie majowym zmieniła się i „szła ku autorytaryzmowi”.
Opuszczam schronisko. Tablice i mapa ze szlakami zachęcają do marszu w kilku kierunkach. Ja wybieram drogę – szlak szczytowy w stronę Orlicy, najwyższego szczytu polskich Gór Orlickich. Dziś idę tylko do jednej z nartostrad, żeby zejść w dół do Zieleńca. W dużej części szlak biegnie obok słupków granicznych, wyciągów orczykowych i innych urządzeń postawionych tu ku radości narciarzy. Widoki na polską stronę są niesamowite. Czy ktoś poza nami zwraca uwagę na stare jarząby górskie i jarzębiny z ich czerwonymi koralami? Wykrzywione, bo targane silnymi jesiennymi i zimowymi porywami wiatrów. Obok nowoczesnych budowli wyciągu kanapowego schodzę w dół. Zieleniec to dziś prężnie rozwijający się ośrodek narciarski z wyciągami, nartostradami, urządzeniami do naśnieżania i z całym zapleczem rekreacyjnym. W połowie drogi przy nartostradzie mijam bar (?) okrągły jak grzybek z tarasem i z wielką reklamą jednego z naszych piw na dachu. Zastanawiam się komu podawane jest piwo w tym miejscu. Narciarzom, którzy zjeżdżając wstąpią na kufelek? Może pieszym z plecakami, a może w lecie rowerzystom? Schodzę do centrum Zieleńca. Tu zachowało się kilka domków zbudowanych jeszcze przed drugą wojną. Znikają powoli przygaszone sąsiedztwem budujących się hoteli tak nie pasujących w tym miejscu, albo przerobionych w wypożyczalnie sprzętu narciarskiego, pensjonaty, restauracje. Centrum wsi wciąż zaznaczone jest wieżą małego kamiennego kościółka. To oaza spokoju z otoczonym świerkami cmentarzem gdzie spoczywają mieszkańcy dawnego Grunwaldu a dziś Zieleńca.
Wędrówka przez Zieleniec
"W roku pańskim 1719 z Twierdzy Kłodzkiej uciekł pewien
skazaniec o nazwisku Grun. Wędrował przez góry i lasy aż znalazł schronienie w
okolicy szczytu Orlica (1084 m n.p.m w Górach Orlickich). Uciekinier został
schwytany, ale od jego nazwiska powstała osada Grunwald. ". Tak mówi
legenda o założeniu śródleśnej osady Grunwald a obecnie Zieleniec - część
Dusznik Zdroju. Jak widziałam, to sprzed wojny a tym bardziej z czasów Gruna
pozostało już niewiele budynków i gospodarstw. Następnym razem obiecuję sobie
odwiedzić szczyt, który dał schronienie założycielowi Grunwaldu.
Neoromański kościółek pw. Św. Anny u Braci Mniejszych Franciszkanów
zbudowano w latach 1901-1902. Stanął na miejscy starszego z 1762
roku który przetrwał sto lat. Była to najwyżej położona świątynia w Prusach,
teraz prawdopodobnie tylko w Sudetach. Wewnątrz, barokowe figurki świętych,
chrzcielnica i 19 – wieczne figury stojące przed wejściem, nawiązujące do
pierwszej świątyni. Pozostałe wyposażenie pochodzi z lat budowy obecnego
kościoła: neoromański piaskowcowy portal, ambona z płaskorzeźbami czterech
ewangelistów, ołtarz główny z obrazem patronki kościoła św. Anny z mężem
Joachimem i córką Maryją, po bokach figury św. Piotra i Pawła. Przy mapie przed kościołem planuję już kolejne
przejście głównie górskimi szlakami Zieleńca, bo wciąż nie mogę pogodzić się z
tym że stary Grunwald przestaje istnieć L. Kolejny spacer będzie pewnie już w jesiennej
kolorowej scenerii.
https://www.hkregion.cz/dr-pl/102612-schronisko-turystyczne-masarykova-chata-serlich.html
https://www.zieleniec.pl/odkryj-zieleniec/
http://zieleniec.franciszkanie.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz