piątek, 14 grudnia 2018

Złoty Stok, czyli spacer przez czasy złotonośnej ziemi


”Czas kosztuje złoto,
ale i za złoto czasu nie kupisz…”

Kiedy słyszy się  nazwę miasta Złoty Stok,  od razu jest skojarzenie z kopalnią złota, jedynym w Polsce podziemnym wodospadem i innymi  atrakcjami. Jednak miasto ma wiele więcej do zaoferowania. Szczególnie tym, którzy lubią senne miasteczka, tajemnicze, z  długą  historią, wciąż do końca nieodkrytą.  Spacerując  po krętych stromych uliczkach centrum Złotego Stoku, przypominałam  sobie przeczytaną  kronikę miasta. Zastanawiałam się jak żyli i co czuli ludzie, którzy zakładali tu osadę, wydobywali  złoto, budowali i przebudowali miasto, walczyli, cieszyli się życiem i przeżywali dramaty,  kiedy  przez okolicę przetaczało się „wielkie koło czasu”, czy „wielkie koło historii”.



Pierwsza informacja o ziemiach, na których powstał później Złoty Stok  pochodzi z 1210 r. Zapisana została w dokumentach zakonu augustianów w Kamieńcu. Trzydzieści lat później  Tatarzy spustoszyli Śląsk, wymordowali mieszkających na tych ziemiach Słowian, potem  na ich miejscu osiedlali się kolonizatorzy przybywający głównie z Niemiec, zajmując też tereny dotychczas niezasiedlone. Sześć lat później Cystersi z Lubiąża,  przejęli zakon augustianów w Kamieńcu, a w 1273 Książę Henryk IV Probus zezwolił zakonowi cystersów prowadzić poszukiwania górnicze. Zakonnicy rozpoczęli wkrótce wydobywanie złota na zboczu góry Haniak. W XIII wieku istniały w okolicy już trzy zamki, strzegące ważnych dróg prowadzących wzdłuż Nysy,  zbudowane  w ramach przygotowań Bolka I świdnickiego do wojny z królem Czech Wacławem II.  Jednym z nich miał być  zamek w  Złotym Stoku. Z przekazów niemieckich wynika, że złotostocki zamek był jeszcze starszy, bo już w 1033 roku zamek miał zostać doszczętnie zniszczony. Prawda jak zwykle ginie w mrokach dziejów.  W 1325 w dokumencie mówiącym o dobrach w posiadaniu rodziny Haugwitzów wymienia się kopalnie złota. Jest to pierwsza źródłowa informacja o istniejących na terenie dzisiejszego Złotego Stoku kopalniach. Niedługo potem  istnieje tu już parafia katolicka. Następnie w wyniku decyzji politycznych lub sprzedaży, ziemie te  przechodziły z rąk do rąk:  W 1339 r.  Król Polski Kazimierz Wielki zrzekł się  praw do Śląska na rzecz króla Czech.  W 1428 husyci spalili klasztor w Kamieńcu i zniszczyli okolice.  Będący własnością  rodu Peterswalde  Złoty Stok, z kopalniami złota, lasami i "innymi do kopalni należącymi prawami - nic nie wyjmując" został sprzedany opatowi kamienieckiemu Mikołajowi (Nicolausowi VII). Od 1491 r. miasto posiada   herb, sztandar i rangę Wolnego Miasta Górniczego. Przywileje te sprzyjały osiedlaniu się  licznie przybywającym tutaj górnikom z Niemiec i Czech. W pierwszych latach XVI w. dniówka robotnika w kopalni i  hucie była niska (4 krajcary),  musiał on pracować ponad 50 dni, aby zarobić 1 dukata (3,5 g złota). Udziały w złotostockich kopalniach posiadali Fuggerowie, których kamienicę mijałam w rynku. W 1507 r. Książęta ziębicko-oleśniccy uruchomili w Złotym Stoku pierwszą mennicę, którą  umieścili w zamku książęcym.

Mennica
Dziesięć lat później ukończono budowę nowej mennicy, której budynek istnieje do dzisiaj. Mennica zaczęła bić złote dukaty z podobizną św. Krzysztofa, herbem księstwa ziebicko-oleśnickiego, imieniem księcia Karola i łacińską nazwą Złotego Stoku (Reichensteinensis). Po kilku latach najbogatsza w Europie firma handlowo-bankierska stała  się  największym właścicielem tutejszych kopalń i hut.  Dzięki rozwijającemu się górnictwu, rozwijało się także miasto.


Kościół parafialny


 










Bogacący się mieszczanie wznosili domy murowane z żużli hutniczych, kamienia i cegły wypalanej z miejscowych złóż gliny, spajanej wapnem wypalanym z dolomitów wydobywanych w kilku kamieniołomach i podziemnych chodnikach kopalni. Od 1526 r. Złoty Stok przechodzi pod panowanie Habsburgów. W kolejnych latach dotarły pierwsze prądy reformacji i zaczęły się spory katolików z ewangelikami o kościół miejski.
W 1749 szkoła ewangelicka została przeniesiona do domu Fuggerów w rynku
Ewangelicki dom parafialny

Kościół ewangelicki i wejście do niego
Powstała pierwsza szkoła ewangelicka.  Większość mieszkańców księstwa i Złotego Stoku zmieniła wyznanie na ewangelickie. Miasto rozwijało się nadal. Do początku następnego wieku  powstawały instytucje, zbudowano szubienicę (rozebraną w 1831),   wybuchła zaraza.   Wprowadzono   rejestry urodzin, zgonów i  ślubów  w  księgach  kościelnych ,  powstała   kaplica  na  nowym     cmentarzu.

Szpital Św. Józefa








Mieszkańcy miasta otrzymali szpital.  10 lutego 1563 r. przez ziemię kłodzką przeszła wielka burza połączona z trzęsieniem ziemi, a dwa lata później miała miejsce największa katastrofa górnicza w Złotym Stoku. W należącej do Fuggerów kopalni zawalił się szyb grzebiąc 59 górników. W 1630 r. na niebie 2 kwietnia pojawił się ognisty znak. Czym był ten znak? Pewnie kometą, lub meteorytem. Kolejne lata przynoszą  przemarsze wojsk, zakończenie wojny trzydziestoletniej, zrazy, rozbudowy kościołów, zakupy organów i dzwonów do kościoła.  Rozpoczęła się rekatolizacja protestanckich mieszkańców Złotego Stoku i kolejne spory między katolikami i ewangelikami. Gmina ewangelicka tak zmalała, że w ciągu roku było tylko 12 chrztów i 20 pogrzebów, nie było żadnego ślubu, Magistrat uzyskał pozwolenie stosowania tortur, polegających na założeniu "butów hiszpańskich" sądzonemu w miejskim sądzie rabusiowi i mordercy, w 1722 r. na miejscu starego wzniesiony został nowy zamek (na ul. Słonecznej, rozebrany całkowicie w 1842 r.). ,
Kamienica Güttlerów
W 1763 r. nastąpił  koniec trzeciej wojny śląskiej (siedmioletniej). Śląsk został ostatecznie przyłączony do Prus. W sierpniu 1790 przebywał w Złotym Stoku Johann Wolfgang Goethe, zwiedził on kopalnie i wapienniki, a w 1802 zaszczepiono przeciwko ospie pierwsze dziecko. Był nim  Robert Winter, przyszły senator i założyciel fabryki tabaki w mieście. W 1807 r. otwarto w Złotym Stoku stację dyliżansu, który jeździł we wtorki i piątki do Ząbkowic.
Tablice mnichów z Kamieńca 
 W 1829 zmarł w Złotym Stoku Placidus Hoffmann ostatni opat klasztoru cystersów w Kamieńcu. Zamieszkał on tutaj po sekularyzacji zakonu w 1810 roku. Jego płyta nagrobna wmurowana jest w ścianę kaplicy cmentarnej. Obok niej znajduje się płyta Augusta Metzgera ostatniego przeora tego klasztoru, który także zmarł w Złotym Stoku.  W 1857 r. miała miejsce wizyta  królewicza Fryderyka Wilhelma (późniejszego  cesarza Fryderyka III), który zwiedził Złoty Stok i w zakładzie Güttlera oglądał wytop złota.

W 1860 r pożar strawił winiarnię „Goldener Stern” i obecnie na jej miejscu znajduje się  nieczynna restauracja „Złoty Jar”
Rok 1866 to wojna prusko - austriacka, przez miasto przechodziły transporty wojska, a w roku 1870 Prusy rozpoczęły wojnę z Francją. A miasto trwało. Oprócz kopalni złota, w okolicach funkcjonowały liczne fabryki:  prochu, zapałek, huta arszeniku,  tartaki, młyny, powstała Ochotnicza Straż Pożarna i Towarzystwo Upiększania Miasta.  Od 1871 r. kiedy  Król Prus Wilhelm I ogłosił się cesarzem niemieckim, ziemia złotostocka znajdowała się pod pruskim panowaniem.  W 1874 r. wprowadzono w mieście obowiązek zawierania świeckich ślubów cywilnych i rozwodów oraz rejestracji urodzeń, małżeństw, rozwodów i zgonów w urzędzie państwowym,  w nowym, istniejącym do dzisiaj szpitalu, rozpoczęły działalność Siostry zakonne Boromeuszki, w 1900 r. Herman. Güttler ukończył budowę linii kolejowej z Kamieńca Ząbkowickiego do Złotego Stoku, a w 1919 r. miasto otrzymało prąd z elektrowni Güttlerów.  W 1910 w mieście były  4 samochody: dwa posiadała Gertruda Güttler, a pozostałe: dr medycyny i dr chemii.


W październiku 1922 r. odsłonięty został pomnik ze "śpiącym lwem", ku czci mieszkańców miasta poległych w I-wszej wojnie światowej. Na kamiennych tablicach, w cokole pomnika, wyryto nazwiska 72 żołnierzy. Obecnie brak tych tablic.
5 lipca 1931 r.  nad Złotym Stokiem przeleciał sterowiec "Graff Zeppelin" wzbudzając powszechne zainteresowanie mieszkańców.
15 maja 1938 roku zamordowany został Wilhelm Güttler. Zabili go naziści, został pochowany  w rodzinnym mauzoleum  obok  małżonki Louise, zmarłej dwa lata wcześniej.
W czasie trwania II Wojny światowej (1939 – 1945) na jej frontach zginęło 61 żołnierzy pochodzących ze Złotego Stoku, wtedy  Reichenstein.  8 maja 1945 r.  o godzinie 5 rano zaczęły bić dzwony w kościołach, do nich dołączył się dźwięk syren fabrycznych obwieszczając mieszkańcom miasta koniec wojny - kapitulację Niemiec.
Potem historia Złotego Stoku potoczyła się podobnie do historii innych miast na Dolnym Śląsku.




Będąc w Złotym Stoku warto pospacerować po mieście, spojrzeć na historię  oczami mieszkańców, których, choć byli związani z przemysłem miasta, życie toczyło się także obok niego.


"Czas kosztuje złoto, ale i za złoto czasu nie kupisz" - przysłowie chińskie  

poniedziałek, 26 listopada 2018

Gdyby kamienie mogły krzyczeć... Łażany.


 "W najzieleńszej z naszych dolin,
Od aniołów zamieszkały,
Promienisty i pogodny -

Niegdyś zamek stał wspaniały.
....
A wędrowcy dziś w dolinie
Przez dwa okna krwią płonące
Widzą formy rozdźwięczone,
Fantastycznie wirujące -
I jak rzeki wir szalonej
Rój zgrzytliwych płynie ech,
Bo przez wrota - wykrzywiony
Bez uśmiechu - w wieczny śmiech."
(Edgar Allan Poe "Opętany zamek")


   Gdyby kamienie mogły krzyczeć, to co usłyszelibyśmy?  U nas na Dolnym Śląsku ten krzyk byłby donośny i dochodzący z każdej miejscowości. Nie jest to kolejny opis historii wielkich rodów, miejsc w których zamieszkiwali i umierali, ani losów ludzi i czasów dobrych i złych, wojen i spokoju. O tym lepiej napiszą  historycy. Jest to zapis własnych wrażeń, emocji które towarzyszą mi wędrując po "bocznych drogach" Dolnego Ślaska. 
  Ten wiersz (z którego przytoczyłam tylko część), przypomniałam sobie z czasów kiedy zaczytywałam się opowieściami E. A. Poe. Teraz bardzo tu pasował i  towarzyszył mi jak "zgrzytliwe echa złej historii" przez spacer po ruinach. 
     Westchnąwszy nad losami ludzi i miejsca  zagłębiamy się w Łażanach. Na krótkie jesienno- zimowe dni, taki spacer  polecam jak najbardziej.
  

    
(Wikipedia. W XIX wieku pałac już nie miał  wieżyczki)
      Łażany w gminie Żarów. Miejscowość  jedna z wielu w której oprócz gospodarstw  wiejskich, był pałac, którego początki sięgają  XIV wieku (pierwotnie jako dwór),  przebudowywany w XVIII w, przy nim folwark, park, a dalej kościół, dwa cmentarze, pomnik poległych w WW, młyn, Gasthaus, ewangelicka szkoła. Zwyczajna miejscowość jakich wiele. Ludzie, którzy dawniej tu żyjący byli szczęśliwi i nieszczęśliwi, zdrowi, chorzy, wielodzietni i bezdzietni. Rodzili się i umierali. Wszystko było poukładane, po bożemu, niezależnie jaki wizerunek boga czcili. Do czasu!!  I cytując powyższy wiersz 

"Aż ci naraz w czarnych szatach 
Spadła chmura klęsk obfita; 
Płacz, bo nigdy złota zorza 
Już nad zamkiem nie zaświta"...

    Pokolenie, któremu przyszło tu żyć w czasie wielkich zawieruch I i II Wojny Światowej przeżyło największy wstrząs. Po I Wojnie Światowej pozostał ból i pamięć po poległych, ale po 1945 r. po zakończeniu II wojny, wszystko się dla nich zmieniło. Dawni mieszkańcy zmuszeni byli odejść ze swojej ziemi.  Przyszli inni ludzie, którzy swoje frustracje i słuszne żale odreagowali na „kamieniach”. Kamieniach  które potem na długo, lub na zawsze  stały  się ich domami, cmentarzami, a wszystko otoczone piękną przyrodą. Pałac  z zabudowaniami, park z palmiarnią, podziemia pod stajniami i inne (z opowiadania mieszkańca Łażan, który pamiętał to z dzieciństwa), ucierpiały najbardziej. To co udało się spalić, już dawno spłonęło, co udało się sprzedać, już dawno spieniężono. Teraz po latach zupełnego  bezmyślnego  unicestwiania, nawet już po 90- tych  latach, pozostały gruzy… gdzie często nie został kamień na kamieniu… Dlaczego? Mam swoją teorię na ten temat. Bo są to "boczne drogi". Brak pieniędzy na zabezpieczenie, przymykanie oczu na dewastację, brak pomysłu i planu na zagospodarowanie. Kiedy już obróci się w gruzowisko, łatwiej jest zapomnieć, rozłożyć ręce, bo już nic nie da się zrobić :(.  Ale czasem ktoś zbiera te kamienne okruchy i składa  jak puzzle, dopasowuje, odzyskuje, żeby znów otoczyć się tym co było piękne, a przecież nie miało narodowości. Należało do ludzi bogatych, których stać było na coś więcej niż codzienna strawa. Ci ludzie byli jak wszyscy: dobrzy i źli. A piękne przedmioty którymi się otaczali nie były niczemu winne.

Sufitem na razie jest niebo

Parter oczyszczony już w znacznej części z ponad półtorametrowej warstwy gruzu. Większe elementy są odkładane.

Nad oknami znajdowały się herby rodowe właścicieli

Ornament roślinny. Zachowana część sztukaterii.

   Skorupę pałacu  w Łażanach ktoś kupił i składa mozolnie. Może powstanie tam coś co przynosić będzie zyski nowym właścicielom, może tylko piękne miejsce do  życia.  Wszystko jedno. Dobrze że powstaje jak feniks z popiołów. 

Kuźnia z ok.1910 roku. Jednokondygnacyjna, murowana  z czerwonej cegły. 

Pomiędzy kamiennym  mostkiem i kuźnią można przejść do XIX w. parku. 

Kamienna pergola parku w stylu angielskim


Po wyjściu z pałacowego parku przechodzimy obok kościoła pw. Bożego Ciała. Jest to typowy gotycki kościół wiejski wybudowany na przełomie XIII i XIV wieku. Orientowany, wzniesiony z kamienia i cegły. W późniejszym okresie wzniesiono pierwszą  wieżę (XVI w.?). W 1843 r. powiększono kościół o zakrystię wzniesioną nad kryptą i wtopioną w zarys budowli oraz dobudowano od strony zachodniej wieżę (pierwsza z XVI w. ? zniszczona w 1641 r.). (http://www.izba.centrum.zarow.pl/lazany). W latach 1553-1564 ewangelicki.


Epitafia rodowe   

Tablica z 1569 r. z  herbami rodów von Mühlheim i von Nimptsch

Kamienne płyty nagrobne Christopha i Anny von Muhlheim z poł. XVI wieku

Barokowe epitafium Sigmunda von Nostitz z 1703 r.

Portal wejściowy do wieży kościoła

Przykościelny cmentarz


Przy naprawie przykościelnego muru, wykorzystano elementy prawdopodobnie z nagrobków. 


Dalej spacer wiedzie do nieużytkowanego już cmentarza "poniemieckiego".   Według informacji Żarowskiej Izby Historycznej, był to jeden z największych cmentarzy poniemieckich w okolicy Żarowa. Czyżby do czasów wojny był cmentarzem symultanicznym?





Łażany. Laasan. Zwyczajna wieś, zwyczajnych ludzi.   

Jeszcze jedna ciekawostka z tego terenu. 



 Gdyby istniał, byłby niewątpliwie zabytkiem klasy światowej. Jeden z pierwszych na świecie i z pewnością pierwszy na Śląsku. Most Żelazny na rzece Strzegomce, zbudowany w 1796 r., zniszczony w 1945r. (www.labiryntarium.pl/index.php/gmina-zarow/106-most.html).

...ale to już inna historia… do której pewnie wrócę, bo zabytki przemysłu żyją swoim życiem i skrywają wiele tajemnic :).   

Z pałacem związany jest  również zagadkowy epizod z II Wojny Światowej.  Polecam zainteresowanym. O tych i innych tajemnicach i ciekawostkach  Ziemi Żarowskiej warto poczytać na stronie Żarowskiej Izby Historycznej, a także publikacjach i książkach pana Bogdana Muchy, miłośnika i wielkiego znawcy historii Ziemi Żarowskiej.

sobota, 27 października 2018

Lubiąż. „Ora et labora” czyli „Módl się i pracuj” i liczby które robią wrażenie


W pierwszy „zimnojesienny”, „deszczowowietrzny” i „chmurnoponury”   dzień  odwiedziłam Lubiąż.  Z ambitnego planu obejrzenia  wszystkiego co dawniej  należało do opactwa, a co jeszcze jest ponad ziemią, w taki dzień nie zrealizowałam wiele.  No cóż, wszystko przede mną. Będzie po co wracać. Wśród Europejskich Szlaków Kulturowych przebiegających przez nasz Dolny Śląsk jest także Szlak Cysterski,  obejmujący klasztory zakonu cystersów w Europie, Polsce i duża część na Dolnym Śląsku.  



Jeszcze przed Lubiążem lubię zatrzymać się żeby popatrzeć na Odrę. Tu od zakola rzeki zaczyna się historia tego pięknego i tajemniczego  miejsca.  Niski poziom wody ukazał  inny niż zwykle obraz.  Ile tajemnic jeszcze skrywa ten skrawek ziemi?



Gdzieś tutaj nad brzegiem Odry, w  obrębie wzgórza klasztornego, zlokalizowano wczesnośredniowieczny   gród obronny, który strzegł jednej z najstarszych  przepraw rzecznych, która  była częścią  starego szlaku handlowego,  łączącego  Legnicę z Wielkopolską. Najpierw  działał tu targ, z którego powstało późniejsze  miasto. Według legend powstanie i nazwa Lubiąż ma swoje początki w czasach  Juliusza Cezara. Ale nie będę skupiać się na legendach, ale na rzeczach jak najbardziej materialnych.  Na ziemi i bogactwach  z niej płynących. 

(Wikipedia)

Na zwiedzanie Lubiąża  jechałam po raz kolejny, na przestrzeni kilku latach. Od razu powitał mnie widok, który na „pierwszy rzut oka”  nie różnił się od obrazu w mojej pamięci.



Od strony dawnych ogrodów, a teraz parkingu, widziałam tylko nowy dach o powierzchni ponad 2 ha, szyby w części okien były niekompletne, ale w niektórych zachlapane farbą, co świadczyło o pracach remontowych wewnątrz. Ponad 300 pomieszczeń, a w każdym po kilka okien, w każdym oknie po kilka szyb… liczby rosną i robią wrażenie. 


Ale za rogiem   zobaczyłam już część pięknie odnowionej długiej fasady i rusztowania kryjące żmudne prace konserwatorów. 



W głównym budynku wiele odrestaurowano, ale niestety wciąż jeszcze wiele jest do zrobienia. Jak to z wielkimi remontami bywa,  może on potrwać następne kilka (naście) lat. Najpierw naprawia  się to co niewidoczne.  Między innymi naprawiono  dachy, w kilku miejscach ogrzewanie, posadzki, schody  i pozostało…  wiele planów dalszych remontów. Najpiękniej wyglądają wielkie barokowe sale… Ale żeby do tego dojść,  trzeba zacząć opowiadanie od początku.  
Cystersi. Pracowity zakon którego mottem jest „Ora et labora”, czyli „Módl się i pracuj”  rozwijał swoje posiadłości, kupował, zabiegał o darowizny  i być może innymi metodami powiększał swoje dobra. W bardzo krótkim  czasie cystersi wnieśli wielki  wkład w przeobrażenia społeczne i ekonomiczne na ziemiach gdzie powstały ich opactwa. Kultywowali kulturę, naukę, medycynę, wprowadzali  postęp w rzemiośle.  Wszystkie klasztory cysterskie tworzyły wielkie latyfundia i osiągając  wysokie nadwyżki produkcji, które następnie sprzedawano, a zyski przeznaczano najczęściej na zakup kolejnych gruntów oraz wyspecjalizowanych narzędzi rolniczych. Przykładem wyspecjalizowanej gospodarki,  obok hodowli cieląt lub wieprzowiny,  jest założony w XIII w. przez lubiąskich cystersów największy w Europie kompleks  stawów hodowlanych karpia w okolicach Milicza.

(Wikipedia)

Lubiąż to wieś w powiecie wołowskim i kolejne „naj”  na Dolnym Śląsku. Powstanie Lubiąża - gródka ginie w mrokach dziejów, a rozwój miasta można dokładniej już śledzić od XII w, kiedy to w 1163 (lub 1175) roku książę śląski Bolesław I  Wysoki jako pierwszy na Śląsku osadził zakon cystersów. Cystersi przybyli  Pforty w Saksonii – Anhalt .  Warto dodać że pierwszymi fundacjami na ziemiach polskich były w 1140 r. klasztory w Łęknie i Jędrzejowie. Do końca XII w. w Polsce istniało już 9 opactw.
Jak wszędzie, także na ziemiach polskich byli bardzo skuteczni, bo już w  XIV w.   posiadłości cystersów sięgają od Wielkopolski przez Śląsk do Małopolski. To cystersi z Lubiąża zapoczątkowali w XIII w. intensywną akcję karczowania lasów, tworzenia osad i osadzania w folwarkach kolonistów  niemieckich  którzy otrzymywali  przywileje zwolnień od danin i powinności, co powodowało szybki rozwój gospodarczy tych terenów.  W XV w. wojny husyckie zapoczątkowują  upadek dóbr klasztornych.  Dopiero po wojnie trzydziestoletniej w połowie XVII w.  rozpoczyna się ponownie długi, ponad stuletni okres odbudowy i rozwoju  gospodarczego.  

(Fundacja Lubiąż)

Lubiąskie  opactwo cysterskie staje się  jednym  z najpiękniejszych założeń klasztornych w środkowej Europie, a  jednocześnie największym  opactwem 
cysterskim na świecie. Nazywane jest arcydziełem śląskiego baroku. Obecny wygląd zawdzięcza Habsburgom. Rozbudowane  na przełomie XVII i XVIII wieku.  W tym czasie powstaje tu szereg nowych, lub przebudowanych obiektów: kościół klasztorny - bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zbudowana na pozostałościach kościoła romańskiego z XII wieku, pałac opatów z lat 1681-1699,  klasztor z lat 1692–1710.  W budynku głównym jest ponad 300 pięknych pomieszczeń, jak sala książęca, biblioteka, jadalnia opata, letni refektarz, cele klasztorne i gościnne,  które ozdobione zostały znakomitymi płótnami wielkiego malarza śląskiego Michała Willmanna, Mateusza Steinla, malowidłami Krystiana Bentuma i Feliksa Schefflera, rzeźbami Franciszka Mangoldta .  Byli to najwybitniejsi artyści tamtej epoki. Stworzyli  prawdziwą perłę  baroku. Najpiękniejszym wnętrzem jest sala książęca w pałacu opata z XVIII wiecznym wystrojem. Ma powierzchnię ponad 420 m2, zajmuje dwie kondygnacje. Jej wnętrze ozdabiają obrazy, rzeźby i freski. Ale główny kompleks to nie wszystko. Na uwagę zasługują także inne części wielkiego założenia opactwa. Przebudowane, zburzone, lub zrujnowane: Kościół pomocniczy pw. św. Jakuba, pobenedyktyński z 1150 r, przebudowany w 1700 r,  budynek bramny, z 1601, szpital klasztorny, z początku XVIII w, kancelaria klasztorna, z początku XVIII w, budynek oficjalistów, z początku XVIII w. budynek rzemieślników z początku XVIII w, wozownia z początku XVIII w, browar i piekarnia z początku XVIII w i  XIX w. i inne zabudowania gospodarcze. Przed wejściem do opactwa, a dawniej w ogrodach opata stoi  masywna, wysoka kolumna koryncka, a na niej  figura NPMarii z  1670 roku, autorstwa  M. Knothego. Dalej  postawiono rzeźby przedstawiające Indian i Murzynów, zdobiące dawny ogród opata.







Opactwo jest prawie trzy razy większe niż Wawel i Malbork. Choć  wiele z wcześniejszych budynków już nie istnieje, to barokowa bryła wciąż zapiera dech w piersiach, bo  sama fasada  ma 223 m długości i jest  najdłuższą w Europie, Szerokość północnego skrzydła pałacu wynosi 118 m .  Do roku 1810, czasu sekularyzacji dóbr kościelnych i zakonnych pomimo ciężkiej pracy, mnisi  żyli tu w spokoju, a nawet w luksusie.


(Fundacja Lubiąż)

Kościół klasztorny jest dziś pustą smutną przestrzenią z której zrabowano 25 ołtarzy, stalli, ambonę, obrazy i wyposażenie. Surowości pustych ścian dopełniają dwie uszkodzone płyty nagrobne z XIV wieku,  Piastów:   Bolesława  I Wysokiego, fundatora klasztoru i jednego z Piastów linii brzeskiej.  Płyty znajdują się w posadzce prezbiterium, przed pustą podstawą ołtarza głównego.

(Dolnośląski Podróżnik)




Kościół św. Jakuba pierwotnie służył jako kościół parafialny dla świeckich pracowników klasztornych a po sekularyzacji przekazany został gminie ewangelickiej. Swoją funkcję pełnił do 1945 roku. Posiadał bogaty wystrój wewnętrzny. 




A w  krypcie opatów  pochowany jest  Michał Willmann, którego szczątki uległy naturalnej mumifikacji.  


Wreszcie w roku 1810 na mocy rozporządzenia królewskiego nastąpiła sekularyzacja opactwa lubiąskiego. Po 650 latach zakon Cystersów w Lubiążu przestaje istnieć. Zabrano i wywieziono z klasztoru 471 płócien, w tym z kościoła i pałacu 63 płótna Michała Willmanna i wiele cennych rzeźb i przedmiotów.
Zaczął się powolny upadek monumentalnej grupy  obiektów. W 1830 r. w murach opactwa  umieszczono zakład dla umysłowo chorych.  Potem kolejne losy pogrążały opactwo w wielkiej nicości. Może promyczkiem zmiany losu jest założona w 1989 r. Fundacja Lubiąż, której celem statutowym jest  remont całego zabytkowego zespołu obiektów, jego adaptację do nowych potrzeb i przywrócenie mu dawnej świetności. Opracowano już projekt stworzenia muzeum Michaela Willmanna, Śląskiego Rembrandta, który żył tu i umarł, a obecnie w Lubiążu nie ma żadnego jego obrazu.   
No cóż będziemy się  przyglądać.





I znów  jadąc do Lubiąża zatrzymam się na moście żeby spojrzeć na Odrę i pomyśleć, że tu od zakola rzeki zaczyna się historia tego  pięknego i tajemniczego  miejsca.


Więcej o Lubiążu i nie tylko.